KRAJ MUMINKÓW I HORRENDALNYCH PODATKÓW CZYLI DWUDNIOWA WYCIECZKA DO SZTOKHOLMU

Wiedzieliście, że Muminki to tak naprawdę twór skandynawski? Wymyślne istoty mające przypominać swym kształtem hipopotamy raczej powinny pochodzić z Afryki aniżeli z zimnej północy. Sama autorka bajek o Muminkach jednak była Finką, a żeby historia była jeszcze bardziej zwariowana - o przygodach tych magicznych stworzeń pisała po szwedzku.

Ale dlaczego w ogóle mówię o świecie wyimaginowanych Muminków i strasznej Buki? A dlatego, że wakacyjny urlop spędziliśmy na zimnej skandynawskiej wyspie zwanej Szwecją, a dokładnie na jednym z jej archipelagów - w Sztokholmie.

Możecie sobie pomyśleć - "jak to możliwe, że ktoś spędza wakacje w Szwecji? Przecież, prócz mrozu i kosmicznych cen nic tam nie ma. Szaleństwo!". W zasadzie, do samego przyjazdu do Sztokholmu myślałam podobnie. Chwilami nawet byłam przerażona i plułam sobie w brodę, czemu nie wybrałam się na żadne all inclusive z nielimitowanymi drinkami i plażowaniem od rana do nocy. 
Odpowiedź przyszła jak grom z jasnego nieba -  nie lubię leżeć na plaży, a tym bardziej podróżować w ramach zorganizowanych wycieczek. 
Czym prędzej więc odpaliłam zdjęcia Sztokholmu wpisując w Google grafika - Stockholm Pinterest, z nadzieją, że jeszcze nie wszystko stracone. Po zobaczeniu kilku zdjęć uspokoiłam się i pomyślałam, że ten Sztokholm jednak nie taki zły. 
Z resztą na sam wyjazd szykował się świetny travel squad, co spowodowało, że nie anulowałam lotów szybciej niż je kupiłam. 

Jeśli więc Sztokholm jest na waszej podróżniczej liście jako "oczekujący" zaraz przed wyjazdem na Malediwy czy Bali to być może, po tym wpisie, wrzucicie go w tryb "natychmiastowy".

Sztokholm nie bez kozery nazywany jest Wenecją północy. Otoczony licznymi wysepkami archipelag sztokholmski jest jednym z największych bałtyckich archipelagów. Sam lot do stolicy Szwecji nie jest drogi. Miasta północy mają to do siebie, że łapią turystów na tanie loty, sam pobyt jednak okazuje się być zabójczy w kosztach.

Ale od początku.

Loty na trasie Warszawa - Sztokholm - Wrocław wyniosły nas 130 zł na osobę w dwie strony (bilety kupowane ok. miesiąc przed wyjazdem). Czyli jak widzicie - z tanimi lotami nie kłamałam. 
Jeśli chodzi o przejazd z lotniska Nykoping do centrum - bułka z masłem. Jest ono mniejsze niż warszawski Modlin, więc samo wyjście z lotniska = bycie na przystanku autobusowym. Do miasta dostaniecie się albo autobusem podmiejskim i tu musicie liczyć się z przesiadką na pociąg, albo busem lotniskowym Flygbussarna. Niestety, nie liczcie na duże różnice w cenie, do wyboru macie tańszy o kilka złoty przejazd z przesiadką lub bezpośredni transport z WI-FI.

Protip #1 - jeśli decydujecie się na przejazd Flygbussarna lepiej zakupić bilet przez internet lub przez specjalną aplikację, zaoszczędzicie kilka złoty na tym samym bilecie.

Protip #2 - Jeśli jednak boicie się, że transakcja nie przejdzie pomyślnie, a bilet autobusowy bezpieczniej będzie kupić na lotnisku przygotujcie kartę płatniczą. Mało gdzie w Sztokholmie można zapłacić pieniędzmi. 

Niezawodny Booking.com pomoże Wam znaleźć najlepszy nocleg. Najlepiej szukać miejsc, które są zlokalizowane w centrum miasta. Po pierwszym dniu zwiedzania zauważyliśmy, że gdziekolwiek nie poszliśmy, hostel w którym się zatrzymaliśmy był na wyciągnięcie ręki. A niby wszystkie drogi prowadzą do Rzymu.
Za dwie noce w hostelu w centrum miasta zapłaciliśmy 460 zł za dwie osoby. 
Nie szukaliśmy 5* hoteli w których traktują Cie jak król, szkoda byłoby wówczas opuszczać próg hotelowego lobby. Postawiliśmy na tani hostel, który będzie czysty, z dobrymi opiniami i w centrum. W cenie mieliśmy zagwarantowane skromne śniadanie - pierwszy głód zaspokojony. 

Jak wspomniałam na początku, sama bałam się Sztokholmu. Wiadomości o niebezpiecznych emigrantach i smrodzie w mieście tylko potęgowały moje obawy. Jak miłym zaskoczeniem było wyjście z autobusu i przejście się jedną z głównych ulic. Zapachy perfumerii i kawiarni uderzały za każdym razem kiedy mijaliśmy kolejne sklepy.
W stolicy Szwecji możemy znaleźć wiele odniesień do kultury południowo-zachodniej. Skandynawska architektura przeplatająca się z włosko-holenderskimi akcentami wywarła na nas ogromne wrażenie.
Funfact - jeśli kiedykolwiek byliście przy pałacu Buckingham, to na pewno kojarzycie Panów którzy bez ruchu stoją i pilnują porządku przed wejściem. W Sztokholmie taką samą rolę pełnią również Panie. I kto powiedział, że strażnikiem może być tylko mężczyzna?

Wracając jednak do samego zwiedzania. Nie mieliśmy bliżej sprecyzowanych planów, co chcielibyśmy zobaczyć. Sztokholm okazał się na tyle przyjaznym i łatwym miastem, że w ciągu dwóch dni - bez mapy i przewodnika - zwiedziliśmy wszystkie najważniejsze punkty.
A oto kilka z nich:


Włosko-szwedzkie uliczki


Sodermalm



Szwedzki Parlament


#Protip 3 - Jeśli zdecydujecie się odwiedzić Wenecję północy, nie planujcie przyjazdu na dłużej niż 2-3 dni. Szkoda dodatkowego wydawania pieniędzy na miejsca w których i tak było się dzień wcześniej. No chyba, że w Waszych planach jest wycieczka statkiem na jedną z 14 wysp archipelagu.

Oczywiście, jeśli już wybieramy się do Skandynawii dobrze byłoby spróbować jednego z ich specjałów. Do wyboru mieliśmy Ikejkowe klopsiki - czyli typowe dla Szwecji danie albo rybę. Wybraliśmy opcję numer dwa. Jak się okazało, nie było żadnego problemu, żeby znaleźć dobrą restaurację w rozsądnej cenie. A że godzina nam sprzyjała to załapaliśmy się na bardzo korzystny lunch.


Łosoś i czerniak podany z krewetkami i kawiorem
na pieczonych ziemniakach 

Całość była dodatkowo polana sosem rybnym, który całkowicie zepsuł smak dania i jedyne co do końca dnia czuliśmy to tylko nieprzyjemny posmak ryb. To dopiero nazywa się kuchnia Zero Waste. 
Na zabicie mdłego posmaku ryby w cenie dorzucono sałatkę i piwo, które jest całkowicie inne niż to które znamy w Polsce. 2,2% regionalne piwo podawane w małych buteleczkach o delikatniejszym smaku zabija pragnienie w upalny dzień z gwarancją trzeźwej głowy. 


I tak oto, po dwudniowych zmaganiach, z bólem nóg wróciliśmy do Polski. Pozytywnie zaskoczeni Sztokholmem, z czystym sercem możemy polecić go każdemu, kto ma ochotę na City Break.
Koszt całego wyjazdu - ok 800 zł na głowę 

Ilość pokonanych km - ponad 40 km w dwa dni 
A w dodatku - mnóstwo wspomnień i zdjęć.

A! Prawie zapomniałam o najważniejszym. Nie dajcie się zwieść cenom. W Szwecji doliczany jest DODATKOWO 23% podatek od każdej zakupionej rzeczy. Dobrze jest więc mieć przy sobie kilka koron więcej. 

Powodzenia!
M. 

Komentarze