Tajlandia: 8 rzeczy, które warto wiedzieć przed wyjazdem

    Gdyby ktoś jeszcze 5 lat temu powiedział mi, że wyjazd do Tajlandii, który w głowie siedział mi od 2019 r. się uda, to za Chiny (albo Tajlandię) bym mu nie uwierzyła. Większość moich wyjazdów realizowałam na przestrzeni 3 miesięcy max. Ba! Zdarzały się i takie, które organizowałam w terminie tygodniowym - bo jak to mówią, dla chcącego nic trudnego. 

Taa... Nic trudnego. 

    Od 2019 r. wdrażanie w życie pomysłu wyjazdu do Azji napotkało niemalże każdą możliwą przeszkodę - nawet taką o której nie śniły największe umysły. Chyba każdy zna mit o Syzyfie, który musiał wtoczyć głaz na górę. Nie mam lepszej metafory na przedstawienie swoich zmagań, więc spróbuję z tą - ja zostałam Syzyfem, a góra na którą musiałam wtoczyć głaz to Mt. Everest. Bo jak to mówią, każdy ma swoje Everest.

    Tajlandia miała być moim 25 odwiedzonym krajem - idealny prezent na rok, w którym obchodzę 25 urodziny. Po wyjeździe do Szwecji w 2019 r., uznałam, że moim życiowym osiągnięciem będzie odwiedzanie tylu krajów ile aktualnie mam lat. Jak się okazuje, apetyt rośnie w miarę jedzenia.

    Po odwiedzeniu tylu miejsc uważałam się za niejako speca od podróżowania, w końcu pozostało mi jedyne 171 krajów do zwiedzenia 😉😅. Okazało się, że nie mogłam się bardziej mylić. 

    Oczywiście, jeszcze przed samym wyjazdem trzeba było wypełnić wszystkie formalności związane z wjazdem do Tajlandii, które (bez)problemowo można zrobić z poziomu komputera/telefonu (dla zainteresowanych pozostawiam rozpiskę):

✅ zgoda na wjazd - Thailand Pass (można się o nią starać nawet przez 3 tygodnie, aplikując na okrągło ze względu na wadliwość systemu weryfikacji danych. Przy 3 podejściu lepiej skontaktować się z hotelem, który pomoże Wam załatwić zgodę); dla osób chcących jechać na dłużej niż 30 dni - wiza;

✅  obowiązkowe ubezpieczenie (aktualnie do wysokości 20 000 $);

✅ wykupione testy (musisz być negatywny/a, bo inaczej jedyne co zobaczysz przez 10 dni to hotelowe ściany. PRZESTROGA: swojego czasu bardzo głośno było o przekrętach związanych z wynikami testów tzn. można było być negatywnym, jednak wynik jaki się otrzymywało był pozytywny. Do dziś na forach można przeczytać o takich incydentach)

✅ wykupienie noclegu w certyfikowanym hotelu SHA Extra +

✅ oczywiście - zaszczepienie 2 dawkami szczepionki;

✅ paszport;

 negatywny wynik testu (wynik ważny do 72 h przed wylotem);

✅ bilet na lot powrotny (w związku z aktualną sytuacją na Ukrainie, loty zostały znacznie wydłużone, a niektóre odwołane);

✅ od kwietnia opłata za wjazd w wysokości niespełna 40 zł.

    Jak już uda się Wam przebrnąć przez cały "proces rekrutacji wjazdu", to módlcie się o negatywny wynik testu przed wylotem. Mając na myśli módlcie się - mówię serio, bo może się okazać, że wynik który przyjdzie Wam w dniu lotu jest niepewny i na 5h przed wylotem musicie wydać dodatkowe 800 zł na kolejny "szybki test", który nie jest powiedziane, że wyjdzie negatywny. Trust me, been there done that. 

    Przechodząc do meritum - 8 rzeczy, które warto wiedzieć przed wyjazdem do Tajlandii (choć jest ich z pewnością więcej). Zaczynamy! 


Floral Boats

1. Jesteś chodzącą żyłą złota:

    Europejczycy są niezmiernie miło witani w Tajlandii. Każdy z chęcią ugości Was w jego restauracji, taksówce, salonie Beauty. W końcu, to my napędzamy gospodarkę tego państwa. Nie ma nic w tym złego. Do czasu kiedy sytuacja staje się niezmiernie irytująca, bo na każdym kroku (nie, to nie jest wyolbrzymienie) słyszycie np. "Tuk Tuk? Special Price for you". NA KAŻDYM KROKU. 

    Jest to nieodłączna kultura Tajlandii i trzeba to uszanować mimo tego, że w środku Was już roznosi. Jednak zauważyliśmy jedną zależność - lokalsi w dużych miastach są bardziej nachalni. Potrafią postawić Tuk Tuka na środku ulicy - wstrzymał ruch, ruszył nerwy, wysiąść z niego i zaproponować Ci najlepszą cenę na zwiedzanie miasta. 

    Przykład? Proszę bardzo. 

    Wychodząc z hotelu, możesz spotkać nawet i 5 Tajów, którzy z chęcią za jedyne 20 batów przewiozą Cię po całej okolicy. Nie jest ważne gdzie jedziesz czy co chcesz zobaczyć, on Cię przewiezie po okolicy. 

    20 batów? Właśnie zostałeś królem i panem tej wycieczki - taniej się nie da! Zakładając jednak, że całą okolicę zdążyłeś/aś już zobaczyć i interesuje Cię coś innego, proponujesz mu cenę 20 batów za inne miejsce oddalone o 7 km (tylko w jedną stronę). 

    Miejsce, w które chcesz pojechać, to już koszt 400 batów - jest popyt jest podaż, ale zbijasz ją stopniowo do 350 batów... 200 batów... 150 batów ...   

    150 batów i jedziemy! Z małym haczykiem - zatrzymacie się w kilku miejscach po drodze na zakupy. Klasyk. 

    W Bangkoku to jest standard. Niska cena spowodowana jest tym, że Twoje pieniądze z tych zakupów zostaną podzielone pomiędzy kierowcę tuk tuk'a, a sprzedawcę. Oczywiście, ceny za towary będą znacznie zawyżone niż w innych miejscach, a jak zdecydujesz się że jednak nic nie chcesz kupić to Pan od tuk tuka Cię wyśmieje. 

    Jednych irytuje, drugich bawi. Każdy ma granice swojej cierpliwości.

The Big Buddha Phuket


2. Wcale nie jest tak tanio, jak Ci się wydaje:

    Jeśli w Polsce nie czujesz się jak człowiek bogaty, jedź do Tajlandii. Serio! Aktualny kurs Bata Tajskiego (czyli obowiązującej waluty w Tajlandii) to ok 12 polskich groszy. Dla zobrazowania cen:

- wynajęcie skutera na dobę - ok 25 zł

- szaszłyki z kurczakiem (street food) - ok 1,50 zł 

- krewetki w tempurze (street food) 4/6 szt. - 12 zł 

- napoje butelkowane z marketów - między 0,8 zł - 4 zł  

- drinki w barze - happy hour - ok 25 zł za 2 drinki. 

- jedzenie typowo europejskie/fast food - od ok 20 zł za mini burgera w górę (mega drogo!)

- 4 kg arbuza - ok 2,5 zł  

- tajski masaż - od ok 20 zł w górę za ok 1h

- tuk tuk - zależy ile wynegocjujesz 

    Jak więc widać, ceny różnią się w zależności od miejsc w których chcemy zjeść/skorzystać z usług. Co ciekawe, ceny mocno różnią się od miasta, w którym przebywacie. Jakie było nasze zaskoczenie, kiedy okazało się, że Bangkok jest nieporównywalnie tańszy do Phuket (nie w zakresie usług!), kiedy w naszej świadomości istnieje przekonanie, że to stolica jest droższa niż mniejsze miejscowości.

    Na pierwszy rzut oka wydaje się, że 2 tygodniowy wyjazd do Tajlandii jest znacznie tańszy i z pewniejszą pogodą niż 2 tygodnie nad polskim morzem. Być może. Z tą jednak różnicą, że wiesz, że jesteś w Azji, nie wiesz czy kiedykolwiek tu jeszcze wrócisz, chcesz więc spróbować wszystkiego. Plus, masz wakacje - czemu więc nie próbować wszystkiego? I w ten sposób w pierwszym tygodniu pozbywasz się 80% pieniędzy przeznaczonych na wyjazd, bo w końcu jest tak tanio. 

Sytuację potęgują lokalsi, którzy zapraszają Cię do swoich stoisk i chcą Ci sprzedać najlepsze usługi czy wysokiej jakości ubrania i dodatki. W końcu "ta cena jest tylko dla Ciebie przyjacielu. Nikomu takiej nie daje." 

Wat Karon

3. Mistrz negocjacji:

    Jak już dojdzie do Was, że trochę jednak puściliście finansową wodzę fantazji, zaczyna się etap negocjacji z każdym o wszystko. Osobiście, zazdroszczę wszystkim którzy mają wrodzoną zdolność negocjowania cen - w mojej głowie ukształtowało się myślenie, że skoro coś ma taką cenę to ma ją nie bez powodu. Prowadzenie własnego biznesu też kosztuje, tak jak i złudne myślenie, że przedstawiona cena jest najlepszą. 

    Niech Was nie zwiedzie "cena tylko dla przyjaciela", "nie jestem w stanie zejść z tej kwoty", "mam rodzinę do wykarmienia" (z tym akurat się nie spotkaliśmy 😉). Jeśli na konkretnym stoisku, nie dostaniecie lepszej ceny - idźcie dalej. Gwarantuję Wam, że w ciągu najbliższych 30 minut znajdziecie tę samą rzecz trzy razy taniej w nie gorszej jakości. A jak nie, to następnego dnia możecie wrócić do miejsca pierwotnego znaleziska - sprzedawca z chęcią przyjmie Was z powrotem. 


W Azji obchodzony jest rok tygrysa - życzę każdemu aby był tygrysem negocjacji!

4. Postpandemiczna rzeczywistość:

    Niestety w wyniku pandemii znaczna ilość miejsc została zamknięta stale lub czasowo. Dotyczy to nie tylko miejsc "must see", ale również targów i sklepów (tu zwraca uwagę szczególnie na Bangkok, który znany jest z targowisk, na których można dostać prawie wszystko).  Informację o takich miejscach nie zostały zaktualizowane w Internecie, więc na miejscu może czekać Cię niemiła niespodzianka. 


5. I need Thai Bat baby, Thai Bat is all I need, hey hey:

    Płatność telefonem? Zapomnij! Płatność kartą? Nieopłacalna ze względu na prowizję. Zostaje gotówka. 

    W Tajlandii obowiązuje system płatności telefonem za pomocą kodu QR generowanego przez bank. Bez tego, w większości miejsc nie będziesz w stanie zapłacić telefonem. I tak jak w Bangkoku, jest kilka miejsc w którym płatność telefonem jest bezproblemowa - nie ma ich zbyt wiele, to na Phuket jedynym miejscem honorującym tę formę płatności (w którym byliśmy), to supermarket. 

    Lepiej wziąć ze sobą więcej gotówki, niż pierwotnie zamierzano, bo może okazać się na miejscu, że trzeba wypłacić trochę pieniędzy. Nie było by to takie złe, gdyby nie fakt, że do każdej wypłaty doliczana jest dodatkowa kwota 220 batów. Może to i niewiele, ale za 5 takich wypłat można zapewnić sobie śniadania przez najbliższy tydzień w hotelowym bufecie z takim widokiem:

The Secret Cliff Resort & Restaurant

6. Bangkok? Nie dłużej niż 4 dni:

    Jak się okazało, pomysł pojechania do Bangkoku na tydzień był totalnym niewypałem. Pobyt tam jest dużo tańszy niż przykładowo na Phuket, jednak nie można oczekiwać, że w miejskiej dżungli się odpocznie. Bangkok jest obowiązkowym punktem wycieczki, jednak najlepiej żeby był on pierwszym miejscem przylotu. Dlaczego? Bo jesteście w stanie ocenić czy jesteście zachwyceni tym miastem czy też nie i w dowolnym momencie wykupić lot na jakąkolwiek wyspę, żeby zacząć swoje rajskie wakacje. 

Loty z dnia na dzień na trasie Phuket-Bangkok to koszt ok 120 zł. 


Bangkok

7. Czasem nie potrzebujesz niczego więcej niż ten widok:

    Wracając z Freedom Beach napotkaliśmy Taja który sprzedawał owoce. Z racji tego, że jestem fanem arbuzów, a na wyjeździe stałam się w 1/10 arbuzem, postanowiliśmy zrobić małe zakupy. Pierwsze podejście - ananas. Taj go przygotował, w taki sposób aby był gotowy odrazu do zjedzenia. Podziękowaliśmy i poszliśmy dalej - to tylko ananas, który może być słodszy niż ten sprowadzany z marketów. 

    50 metrów później zawróciliśmy. Ananas o smaku pina colady? Proszę bardzo!

    Za ok 7 zł kupiliśmy 2 ananasy i 4 kg arbuza. To się nazywa deal! 

    Dopiero po powrocie do naszego sprzedawcy Taja,  zwróciliśmy uwagę, że miejsce gdzie sprzedawał owoce to był jego dom. Dom... Trochę za dużo powiedziane. Mała chatka, z kurami w klatkach obok, z praniem wywieszonym przy ulicy. Gdzie pranie zrobić można tylko ręcznie, a jedno porządne kopnięcie w drzwi z pewnością by je rozwaliło. Ale ten widok jaki miał ze swojego domu... Nie jeden z nas dałby się za niego pokroić... 



8. Organizacja na własną rękę? Czasem lepiej dać sobie pomóc:

    Na każdym kroku na Phuket można spotkać głównie Panie, które nieustannie proponują Ci różne wycieczki po wyspie. Nam od samego początku najbardziej zależało na podróży na Maya Bay, słoniach i tygrysach. Koszt takiej wycieczki u "biura podróży" za 3 wycieczki - zależy ile wynegocjujesz, ale nie mniej niż 4 tysiące batów. Czy to dużo za 3 objazdówki na prawie cały dzień każda? TAK!

    Możesz też zorganizować wycieczkę na własną rękę, ale tu będzie Ci potrzebny skuter. I jeśli chociaż trochę wiesz jak na nim jeździć to nie wahaj się i go wypożycz! Mam nadzieję, że szybko przyzwyczaisz się do lewostronnego ruchu. 

    Wypożyczenie skutera = mobilność, trochę kasy w kieszeni (taksówki zaczynają się od 150 batów na krótkie dystanse, skuter od 200 batów za dobę), możesz zjechać całą wyspę w dłuż i wszerz. A przy okazji natrafić na..... Słonie. 

    Za 100 batów dostajesz miskę bananów i możesz karmić te ogromne zwierzęta. Jest to tańsza opcja niż kąpiel ze słoniem, czy jazda na nim. Jeśli jednak zależy Ci na zobaczeniu słonia i pogłaskaniu go, oto najlepsze rozwiązanie. 

    Królestwo Tygrysów to już większy koszt za dużo krótszą przygodę. Za 10 minut zdjęć i głaskania tygrysa od 700 batów (w zależności od wielkości zwierzęcia). Niestety, z ceny nie zejdziesz bo do tej kwoty wchodzi również ubezpieczenie. 

    Wyjazd na Maya Bay to był punkt, bez którego nie mogłam opuścić Phuket. Były dwie opcje. Całodniowa wycieczka z nurkowaniem, wyżywieniem, zwiedzaniem 3 wysp lub przyjazd i powrót na miejsce. Zgadnijcie, którą opcje wybraliśmy. 

    Poza tym, mieliśmy świetnego wodzireja wycieczki i bardzo pomocną załogę motorówki, którą płynęliśmy. To oni odegrali ogromną rolę w tym, żeby wszystko przebiegło w jak najlepszej atmosferze.


Maya Bay





   That's all Folks... Mam swoją 8 rzeczy, o które chciałabym być mądrzejsza przed wyjazdem. Jak czytam nazwy tych punktów, mam wrażenie jakby to była najlepszo-najgorsza składanka MTV w historii. No cóż, miało być chwytliwie. 

     Dobrze jest w końcu napisać post wyjazdowy. Nie ukrywam, że trochę za tym tęskniłam, choć ten czas mogłam poświęcić na pisanie magisterki! Upss.... 

    W głowie mam jeszcze kilka kolejnych wpisów związanych z Tajlandią, o których z chęcią napiszę 😎

Do usłyszenia,

M. 

Zastanawiasz się jak tanio podróżować? 

Tricki taniego podróżowania zdradzam w poście 4 Tipy na tanie podróżowanie

Pora karmienia ;)


Komentarze